top of page

"Aby zawsze grać o czymś". Wywiad z Krzysztofem Wiercińskim

  • Zdjęcie autora: Magdalena Korga
    Magdalena Korga
  • 19 kwi 2024
  • 4 minut(y) czytania

Krzysztof Wierciński, fot. Radosław Kaźmierczak
Krzysztof Wierciński, fot. Radosław Kaźmierczak

Magdalena Korga: Dzień dobry Krzysztofie! Od Międzynarodowego Konkursu Muzycznego im. Karola Szymanowskiego minęło już trochę czasu i emocje zapewne opadły, ale rodzi się pytanie: jak zmieniło się Twoje życie od tego momentu? 

 

Krzysztof Wierciński: Prawdę mówiąc, moje życie jakoś bardzo się nie zmieniło. Myślę, że ludziom czasami wydaje się, że konkursy powodują niesamowite zmiany. Oczywiście – są wyjątki, jak np. Konkurs Chopinowski, który w jednej chwili obraca życie o sto osiemdziesiąt stopni. Jednak w większości przypadków konkursy nie powodują drastycznych zmian w życiu artysty. Są kolejnym doświadczeniem, są przygodą, ale nie celem. Jeśli ktoś obiera wygranie konkursu pianistycznego za najwyższy cel, to życzę takiej osobie, aby to miejsce zajęło piękno muzyki. Doświadczenie Konkursu Szymanowskiego oczywiście dało mi wiele motywacji do dalszej pracy. Był to bodziec, aby dalej się rozwijać i poszerzać horyzonty. Jestem wdzięczny za to, że moja praca została doceniona.

 

M.K: Zająłeś drugie miejsce w kategorii „fortepian”. To ogromne wyróżnienie, które z pewnością  ,,buduje” cię jako muzyka oraz motywuje do dalszej pracy. Czy może jednak odczuwasz większą presję po osiągnięciu tak wysokiego miejsca?

 

K.W: Tak, jest to dla mnie ogromne wyróżnienie. Każdy sukces buduje mnie jako człowieka i muzyka, począwszy od najmniejszych sukcesów do tych większych. Jednak uważam, że dużo bardziej człowieka budują porażki, trudne chwile czy momenty zwątpienia. Wtedy zazwyczaj dojrzewamy jako ludzie i stajemy za tym, co dla nas naprawdę istotne. Nie czuję, aby towarzyszyła mi  większa presja po Konkursie Szymanowskiego. Zawsze na pierwszym miejscu stoi muzyka, sens utworu, logiczna całość, forma, przekaz, rodzaje emocji i uczuć… Z pewnością ludzie, którzy przychodzą na moje koncerty, „wymagają” pewnego poziomu – to oczywiste. Jednak nie pozwalam sobie na zanik własnego człowieczeństwa. Mam na myśli to, że każdy może mieć gorszy dzień. Ja, jak wszyscy, mam uczucia i emocje, a dodatkowo jestem dość empatyczny i wrażliwy. Mimo to, zawsze staram się dać od siebie tak wiele, ile potrafię w danym momencie.

 

M.K: Nagroda, poza zaistnieniem w życiu artystycznym,  jest również pieniężna. Na co ją przeznaczysz?

 

K.W: Nagrodę przeznaczę na dalszy rozwój muzyczny.

 

M.K: Jak wyglądało twoje życie zaraz po Konkursie? Udałeś się na jakieś wakacje czy też grałeś więcej koncertów i spędziłeś wiele godzin przy instrumencie? Nie była to twoja pierwsza ważna nagroda, czy po każdym Konkursie dzieje się mniej więcej to samo? Mam na myśli np. większą ilość  koncertów skumulowanych w krótszym czasie?

 

K.W: Czas po konkursie był dość zbalansowany. Mam na myśli to, że był czas na intensywną pracę, ale także na odpoczynek. Sztuka, muzyka jest taką dziedziną, gdzie nasza wyobraźnia pracuje bez przerwy. Nie wyobrażam sobie bycia przez dłuższy czas wyczerpanym energetycznie i grania na takim samym poziomie. Oczywiście są okresy bardziej i mniej intensywne, ale we wszystkim należy znaleźć złoty środek.

 

M.K: W jaki sposób odpoczywasz? Czy może towarzyszy Ci nieustanna myśl, że jednak – jako student i aktywnie działający muzyk – powinieneś ćwiczyć?

 

K.W: W przeszłości często łapałem się na tym, że w trakcie odpoczynku czy spędzania czasu inaczej niż przy instrumencie myślałem o tym, czy nie powinienem teraz ćwiczyć. Czułem presję ćwiczenia non stop. W pewnym momencie zauważyłem, że to nie przynosi niczego dobrego. Większa ilość ćwiczenia nie zawsze skutkuje lepszymi rezultatami.  Tak naprawdę ćwiczę wszędzie, ponieważ muzyka jest ,,w głowie”. Spacerując myślę o utworach, frazach, co można jak zagrać, jaki utwór o czym jest…. Odpoczywać umiem i bardzo lubię. Osoby, które kocham dodają mi energii i inspirują do bycia lepszym artystą i człowiekiem. W wolnych chwilach lubię spacerować, chodzić na smaczne jedzenie i kawę, jeździć na rowerze oraz podróżować!

 

M.K: Jaki program wybierasz najchętniej? Granie jakich utworów sprawia Ci największą przyjemność i dlaczego?

 

K.W: Program, który wykonuje, jest bliski mojemu sercu. Gram utwory, które kocham, ale które również inspirują mnie barwowo, kolorystycznie. Repertuar, który lubię jest naprawdę szeroki. Każdy kompozytor charakteryzuje się czymś unikalnym, co jest frapujące i prowadzi do głębszych refleksji. W utworach, które wybieram staram się przekazać głębszy sens oraz zamysł kompozytora. To, co sprawia mi radość i satysfakcję, to odkrywanie w utworze detali, które odróżnią moją interpretację od innych wykonań.

 

M.K: Gra solowa, kameralna czy z orkiestrą – w której z tych ,,dziedzin” pianistyki czujesz się najlepiej?

 

K.W: Nie potrafię wybrać jednej. Czerpię olbrzymią radość z grania zarówno solo, kameralnie jak i z orkiestrą.

 

M.K: Podczas swojej wieloletniej edukacji uczyłeś się u znakomitych profesorów – co uznałbyś za najlepszą radę, metodę nauczania czy też sposób podejścia do ucznia w trakcie wspólnej pracy nad utworem?

 

K.W: Aby zawsze grać o czymś.

 

M.K: Powiedział Ci ktoś kiedyś, że się nie nadajesz? Miałeś styczność z nauczycielem, który nie do końca Cię motywował? Jak radzisz sobie z krytyką, kiedy się pojawia?

 

K.W: Nie spotkało mnie coś takiego, aby osoba powiedziała, że się nie nadaje. Jeśli chodzi o krytykę – zależy z jaką. Jeśli jest ona uzasadniona i jest to opinia osoby, która ma ogromne doświadczenie i wielką wiedzę, jak najbardziej słucham każdego słowa. Zawsze jestem otwarty na inną perspektywę, na inne zdanie. Nie zamykam się na jedną interpretację.

 

M.K: Czego twoim zdaniem jest za mało na studiach muzycznych? Czy są jakieś przedmioty, konkretny zakres danej dyscypliny, który Twoim zdaniem przydałby się muzykom w większym wymiarze?

 

K.W: Myślę, że na studiach jest za mało przedmiotów dotyczących psychiki człowieka w kontekście występowania na scenie, niezależnie czy solo czy kameralnie. Wiele osób ma problemy ze stresem i często jest to powód do zaprzestania budowania kariery muzycznej.

 

M.K: A Ty odczuwasz stres grając przed publicznością?

 

K.W: Emocje przed graniem zawsze mi towarzyszą i uważam, że tak powinno być. Jest to naturalne. Wiąże się to z tym,  że chcemy pokazać sztukę na najwyższym poziomie. Mamy wiele do przekazania światu, stąd chcemy zagrać zawsze jak najlepiej potrafimy.

 

M.K: Kto jest dla Ciebie największym wsparciem podczas takich wydarzeń?

 

K.W: Moi bliscy, narzeczona, bracia, mama, przyjaciele, pani profesor… Wszystkie osoby, które  troszczą się o mnie i wspierają.

 

M.K: Twoja narzeczona, Marta, także jest muzykiem. Motywujecie się wzajemnie? Często gracie razem?

 

K.W: Wzajemnie się wspieramy. Od lat budujemy wspólny repertuar, gramy też coraz więcej koncertów.

 

M.K: Czy masz jakieś muzyczne marzenia? Mam na myśli pracę z konkretnym profesorem, dyrygentem, orkiestrą albo występie w wybranej instytucji artystycznej?

 

K.W: Mam ich wiele. Kontrakt z wytwórnią Deutsche Grammophon jest jednym

z nich. Jest również wiele koncertów fortepianowych, które chciałbym zagrać

w najpiękniejszych salach na świecie, takich jak Royal Albert Hall, Opera

w Sydney, Kennedy Center i wiele, wiele innych.

 

M.K: Czy na zakończenie chciałbyś dać jakąś radę młodym muzykom, zwłaszcza pianistom? Myślę zwłaszcza o uczniach szkół muzycznych i studentach pierwszego roku.

 

K.W: …aby stawiali muzykę na pierwszym miejscu, nie porównywali się

z innymi. Aby nie załamywali się punktacjami na konkursach i wierzyli

w siebie. Jeśli chcą być artystami, to niech to robią z czystej miłości i pasji.


M.K: Bardzo dziękuję Ci za rozmowę!

Komentarze


bottom of page