top of page

Jakich nauczycieli potrzebuje dzisiejsza szkoła muzyczna?

Zaktualizowano: 27 kwi 2024

Artykuł opublikowano po raz pierwszy w ósmym numerze Pisma „Klucz” (8/2010).


Tadeusz Makowski, "Kapela dziecięca" (1922), Muzeum Narodowe w Warszawie
Tadeusz Makowski, "Kapela dziecięca" (1922), Muzeum Narodowe w Warszawie

Problemem współczesnego świata jest nagminny brak kompetencji pracowników do wykonywania zajęć na powierzonych im stanowiskach. Kandydaci do pracy dysponują – jak nigdy wcześniej - dokumentami mówiącymi o ukończeniu specjalistycznych studiów, kursów, szkoleń – ale zbyt wielką wagę przywiązuje się do tych papierowych zaświadczeń, a zbyt rzadko spoglądamy na samego kandydata, jego rzeczywiste walory, począwszy od cech zewnętrznych i usposobienia, aż do wnętrza, na jego indywidualny system motywacji, pragnień i dążeń.


Jest wiele zawodów, w przypadku których nieprzemyślany wybór pracownika nie ma rażąco negatywnych skutków. Jednak stanowisko nauczyciela jest tym, którego otrzymanie powinno być warunkowane pozytywnym przejściem kompleksowego systemu weryfikacji. Niestety, próżno szukać takich zabiegów w procesie zapełniania kadr współczesnych szkół. Na hali produkcyjnej nie odnajdziemy robotników bez ręki czy nogi. Przy budowie nie uchowa się pracownik bez odpowiedniej siły fizycznej. Tymczasem do pracy w szkole przyjmuje się każdego, kto wykaże się stosownymi kwalifikacjami i sprawia choćby minimum dobrego wrażenia. Choć i tego nawet czasem brakuje. Nikt nie myśli o tym, że kompetencje nauczyciela tkwią w jego wnętrzu. Nikt ich zatem nie weryfikuje.


Problem odnosi się oczywiście nie tylko do szkół muzycznych, ale w skali szkoły masowej zupełnie nie można już mieć nadziei na wyselekcjonowanie nauczycieli urodzonych do swego zawodu. Wciąż obecne jest myślenie absolwentów różnych kierunków studiów: „nie ma dla mnie miejsca pracy na wymarzonym stanowisku, ale w razie czego mogę zostać nauczycielem danego przedmiotu”. Nie inaczej wygląda sytuacja w uczelniach pedagogicznych, gdzie przytłaczająca rzesza studentów trafia z przypadku bądź wskutek braku sprecyzowanego innego pomysłu na życie zawodowe. Tam też nie bada się predyspozycji kandydatów dla określonego kierunku studiów, jakkolwiek byłoby to pożądane, choćby w trakcie samej rekrutacji.


Przyjrzyjmy się wybranym krótkim opowiadaniom o nauczycielach, zamieszczonym przez gimnazjalistów i licealistów na internetowych forach:


„Wypiliśmy z nim morze piwa, ale przez cztery lata niczego nas nie nauczył”; „U nas na wf facet jak każe nam robić coś w stylu pompek, skoków z odskoczni - to się boi sam pokazywać bo sam nie umie, a piłki (siatka, nożna) to się boi jak odwodniony Pinokio ognia”; „U mnie pani od fizy jest dość sztywna ale jednocześnie wszystkich rozwala. Zacytuję: co to ja mówiłam? hm... przepraszam was bardzo, trochę się nie wyspałam bo oglądałam wczoraj film... (i zaczyna nam opowiadać o czym był... i tak do dzwonka)”; „Moja pani od anglika - jest po sześćdziesiątce - ubiera się jak tirówka - a na lekcji jak coś powie to już pod koniec zajęć zapomni. Czasem coś zada a potem co innego sprawdza bo nie pamięta. A co do opowiadanych historii - wystarczy wspomnieć coś o psach (bezpańskich) - to już po lekcji... bo ona to lubi sobie poopowiadać o swoim schronisku w bloku”; „Pan od muzyki: Och, znowu nie umyłem głowy. Fajkę bym sobie zapalił. Wiecie, wczoraj szalałem z dziewczyną w nocy, to dziś mogę nie funkcjonować”; „U mnie też pani od geografii jest mądra… co prawda nie robi jakichś błędów, ale to zapewne tylko dlatego, że lekcja polega na tym, że czyta nam podręcznik. I po co nauczyciel? Sami byśmy poczytali”; „Moja nauczycielka z fizyki w gimnazjum czytała nam książkę, normalnie słowo w słowo. Tyle to każdy sam umie, ale dobra była babka bo nawet jak ściągę widziała to nic nie powiedziała”; „Geograf - chodzący żal. Nie ma zielonego pojęcia o przedmiocie którego uczy. Chemiczka – hm, no może coś umie. Ale przekazać nie umie więc jest do dupy. Baba od biologii - stara się ale staranie się to nie wszystko”; „Nasz informatyk przez całą godzinę podłączał rzutnik aż w końcu go schował i usiadł przy biurku a my dalej spisywaliśmy lekcje”.

Możemy sobie wmawiać, że autorami tych wpisów są uczniowie szkół ogólnych, że są w trudnym wieku, że konfabulują, czując się w Internecie anonimowi i bezkarni. Niejeden z nas pomyślał właśnie przed chwilą: „W szkołach muzycznych jest wyselekcjonowana młodzież, takich typów nie ma”. Owszem, w szkole muzycznej spotykamy się na ogół z „lepszą” młodzieżą. Ale młodzież „lepsza” to także znacznie pilniejsi obserwatorzy, a przede wszystkim – to osoby o znacznie większej wrażliwości. Tymczasem przyjrzyjmy się dokładnie, do jakich wartości odnosiły się wpisy powyższych internautów – w naszym etykietyzowaniu uznanych przecież za „gorszych”, „zwykłych”. Otóż nie są to słowa krytyki pisane ze złości na nauczycieli, w odpowiedzi na złe przez nich traktowanie, nie jest to odpłata za własne niepowodzenia uczniów. To apel o kompetencje, konsekwencję, przygotowanie do zajęć, i kulturę osobistą! To sygnał i promień nadziei, że może zachowanie uczniów nie byłoby tak złe, jak się obecnie słyszy, gdyby na ich drodze stawiano nauczycieli z… powołania.


Mało kto wierzy dzisiaj w powołanie. Jednak najwyższy czas zdać sobie sprawę z tego, że jest ono do nauczycielstwa niezbędne, jeśli chcesz się w tym zawodzie spełnić, żyć w zgodzie z sumieniem, a w szczególności - jeśli nie chcesz wyrządzić krzywdy dzieciom i młodzieży, która trafi pod twoją opiekę. Każdy z wymienionych czynników rzutuje także zwrotnie na wszystkie pozostałe. A każdy Twój nieprzygotowany, nieodpowiedzialny występ przed klasą - to cios w stronę uczniów, ale też w kierunku wszystkich nauczycieli. Burząc bowiem autorytet samego siebie godzisz jednocześnie w autorytet wszystkich tych, których każdy uczeń z Twojej klasy spotka na drodze w każdej kolejnej szkole. Pozostawisz też skazę na przyszłym szacunku Twoich uczniów do nauczycieli ich dzieci, kiedy już dorosną. Autorytet, to słowo – klucz. Czy potrafisz go wzbudzić? A co z pasją? Czy Twoją pasją jest rzeczywiście muzyka i jej nauczanie?


Potokowi nieprzyjemnych scenariuszy po obu stronach układu nauczyciel – uczeń, zapobiec możesz jedynie sam spoglądając w swoje wnętrze, i zastanawiając się zawczasu: czy rzeczywiście jesteś powołany do nauczycielstwa? Jeśli tak – już nigdy nie powinieneś się z owym wglądem w siebie rozstać. Dobry nauczyciel to osoba, która na każdym kroku potrafi i chce wzbudzać w sobie wątpliwości. I robi to. Nauczyciel z powołania to osoba, która rozmyśla przed każdym swoim krokiem,w jego trakcie, a także po jego zaistnieniu, kiedy otrzymuje komunikat zwrotny od wychowanków. Często jest to komunikat niewerbalny – trzeba umieć go odczytać!


Akceptacja, autentyczność, empatia – literatura pedagogiczna wymienia taką triadę na określenie najważniejszych cech pracującego z dziećmi i młodzieżą terapeuty. Dalej – mówi się o niezbędnym wyzbyciu się postaw zarozumiałości, o konieczności zdolności bezwzględnej tolerancji, subtelnym wyczuciu wartości etycznych, nieprzeciętnej sprawności intelektualnej, a nawet o poczuciu humoru – bez którego terapeuta nie powinien mieć prawa bytu. Wydaje się, że nauczyciel w szkole muzycznej powinien być kimś więcej niż tradycyjnym pedagogiem, a cechy wzorowego terapeuty idealnie wpisują się właśnie w charakter naszej służby. W dobie coraz częściej nagłaśnianych problemów wychowawczych, w czasie większych niż dotąd – jak się może wydawać – trudności, przed jakimi stanąć musi nauczyciel, nie wolno bowiem zapomnieć, że szkoła muzyczna jest też często jedynym i ostatnim miejscem, gdzie uczniowi można pomóc. Nie liczmy na to, że w trzydziestoosobowej klasie szkoły powszechnej ktokolwiek dostrzeże problemy dziecka. U nas, w kilkuosobowej grupie podczas zajęć z przedmiotów teoretycznych, a także podczas indywidualnych lekcji instrumentu, możliwe jest poznanie prawdy o wychowanku, zauważenie jego kłopotów w relacjach ze światem, bliskimi, czy samym sobą. Podczas wszystkich lat nauki szkolnej, w żadnym innym miejscu nie spędzi on z nikim innym tak wiele czasu w tak intymnym kontakcie. Intymnym – jeśli uczeń poczuje, że może Ci zaufać. Nie licz na to, że jego problemy rozwiążą się same w domu, że pomogą w tym rodzice. Co Ty wiesz o tych rodzicach? A co, jeśli nie są wydolni wychowawczo? Na pewno także w Twojej szkole są uczniowie, o których więcej wiedzą nauczyciele, niż ich własna matka, ojciec. Widząc niepokojące sygnały - nie możesz chować głowy w piasek. Musisz obserwować. I to znacznie uważniej, niż obserwują każdy Twój ruch Twoi uczniowie.


Przypomnij sobie wszystkich nauczycieli, jakich napotkałeś na swojej drodze. Nauczyciel ma ten piękny przywilej, że jak w żadnym innym zawodzie – praktykuje już od najmłodszych lat. Tyle tylko, że po drugiej stronie biurka. Takiego komfortu – w tak ogromnym wymiarze - nie ma ani ksiądz, ani prawnik, ani lekarz, a tym bardziej – żaden z pracowników fizycznych. Odszukaj więc w swej pamięci tych, którym zawdzięczasz wiele, i tych kiepskich, od których – poprzez zaprzeczenie - możesz nauczyć się, jak nie wyrządzać uczniom zła. Uświadom sobie, jakie wartości ceniłeś w zachowaniu każdego z nich. Co inspirowało Cię u mistrzów, co drażniło u tych słabszych. Który miał szansę być Twoim przyjacielem, i dlaczego. Stwórz w wyobrażeniu wizerunek nauczyciela, który swoją osobą łączyłby najlepsze cechy najlepszych, i umiał wyzbywać się przyzwyczajeń i zachowań tych, którymi charakteryzowali się ci gorsi. Niezależnie od tego, w jakich czasach przyszło im pracować, i jakie wymagania mieli wówczas stawiane.


Kiedy już taka postać zarysuje się w Twoich myślach – postaraj się zapytać siebie samego, czy będziesz umiał sprostać takiemu ideałowi? Na ile lat pracy wystarczy Ci pomysłów, energii i pokładów ciepła? Nie zapomnij: żadne wykształcenie, ambicja, szczytne idee, a w szczególności - pragnienie zaspokojenia Twoich egoistycznych dążeń – nie wyrówna braku miłości do uczniów. Pamiętaj, że praca w szkole to zadanie nie tylko dydaktyczne, ale praca dydaktyczno – wychowawcza, a nawet opiekuńcza. To ciągłe dążenie do rozbudzenia w uczniu artystycznej wrażliwości – nie tylko poprzez Twe słowa, ale przede wszystkim przez Twoją życzliwą obecność i czyny. Nie trać wiary w siebie i bądź obiektywny, ale jeśli czujesz, że ktoś inny może zaopiekować się uczniami lepiej – poszukaj dla siebie bardziej odpowiedniego zawodu. Bo nawet jeśli po kilku latach, czując brak spójności z własnym sumieniem, podejmiesz tę odpowiedzialną decyzję, i odejdziesz ze szkoły – nikt już nie cofnie zła, które przez ten czas wyrządzisz uczniom. Nikt nie nadrobi tego dobra, którego Ty nie dałeś rady wśród nich zasiać. W dzisiejszych czasach dzieciaki mają i tak wystarczająco dużo powodów do zmartwień. Oszczędź im kolejnych, by przynajmniej w świecie pięknej muzyki mogły wzrastać beztrosko.

Comentários


bottom of page